Recenzja Game of Thrones The Long Night: A Big Mess - / Film

Liema Film Tara?
 



Oto jest. Największa bitwa w Gra o tron historia. I to było ogromne rozczarowanie.

Ale czy niepowodzenie dużej akcji oznacza, że ​​sama „Długa noc” była całkowitą porażką? Niekoniecznie. Ponieważ w tej mrocznej bójce były sceny o wysublimowanej urodzie, niezapomnianej nędzy i triumfie, które powstawały od lat. Przeanalizujmy to.



dlaczego Steve Correll opuścił biuro?

Noc jest ciemna i pełna złych edycji

Jeśli byłeś w mediach społecznościowych w kilka godzin po emisji „Długiej nocy”, widziałeś skargi. Widziałeś memy. Widziałeś żarty. Widziałeś kpiny. Widziałeś złość. Gra o tron obserwatorzy, miliony z nich, twierdzili, że po prostu nie mogli śledzić bitwy w centrum odcinka. Ponieważ, cóż, było za ciemno. Po tych raportach podano wyjaśnienia. Może serwery HBO Go zostały zatrzaśnięte do tego stopnia, że ​​wszyscy oglądali kiepski strumień. Może telewizory widzów nie zostały odpowiednio skalibrowane. Może to był twórczy wybór, mający na celu uchwycenie chaosu samej bitwy.

Uważam, że ostatnia część jest dokładna, ale uważam również, że sam odcinek był ogromną techniczną porażką i że ten konkretny wybór twórczy podważa wszystko, co reżyser odcinka, Miguel Sapochnik, podjął. Dla przypomnienia, obejrzałem ten odcinek w tym samym telewizorze, w którym oglądałem i cieszyłem się sezonami 6 i 7, telewizorze należącym do przyjaciela, który bardzo poważnie traktuje swoje kalibracje i ciemne poziomy. Oglądaliśmy transmisję kablową, a nie strumień. Ciemność była nadal problem. W połowie odcinka wcisnęliśmy pauzę, aby wyregulować jasność, ponieważ cała moja grupa obserwatorów nie mogła powiedzieć, co się dzieje (co doprowadziło do wielu skrzywionych osób ze strony właściciela telewizora, który zauważył, że poświęcamy skalibrowany obraz, abyśmy mogli śledzić podstawowe czynności ). To nigdy wcześniej się nie zdarzyło w tym telewizorze i nigdy w poprzednim odcinku Gra o tron .

Wyobrażam sobie, że usłyszymy coś oficjalnego od HBO w nadchodzących godzinach lub dniach, gdy próbują kontrolować narrację bitwy, której nikt nie mógł zobaczyć. Bitwa, o której rozmawiali i podkręcała się od blisko roku, jako największa scena akcji w historii. Szczerze mówiąc, dział marketingu nie zrobił tego odcinka żadnej przysługi. Hype to niebezpieczna rzecz. Oczekiwania mogą zniweczyć prawie wszystko, gdy są skierowane w złym kierunku. Pozbądźmy się tego szumu. Odrzućmy oczekiwania. Gdybyśmy weszli w bitwę o Winterfell całkowicie ślepi, czy nadal byłbym tak rozczarowany, jak teraz?

Odpowiedź brzmi tak. Problemy z tym odcinkiem wykraczają poza wybór nakręcenia prawie całej rzeczy w mrocznym cieniu - istnieje również możliwość zrzucenia zamieci śnieżnej na akcję, a następnie wypełnienia tej zamieci wirującym smoczym popiołem. W połączeniu ze słabym oświetleniem sprawia to, że cała akcja pozostaje w nieczytelnej mgle. I znowu wydaje się, że to jest punkt. Bitwa jest inscenizowana jako sekwencja horroru, z kilkoma momentami heroizmu i jeszcze mniejszą ilością nadziei. Chodzi o zamieszanie i chaos, fakt, że nikt niczego nie widzi, a wróg może nadejść skądkolwiek. Nie da się zaprzeczyć temu zamiarowi, a na papierze to wspaniały i przerażający sposób na zorganizowanie wojny z nieumarłymi. I to działa wcześnie, jak wtedy, gdy niezliczone tysiące Dothraków wyruszają w ciemność, a my obserwujemy, jak ich płonąca broń jest szybko rozróżniana w cieniu. Ale gdy zacznie się właściwa walka, te mrożące krew w żyłach chwile, w których ciemność sprzyja bitwie, odchodzą.

Więc problem leży w wykonaniu. Ponieważ widoczność jest już ograniczona, sama akcja jest skrócona do wstążek. Niespójne zbliżenia, szalone ruchy kamery, ujęcia, które trwają tylko kilka klatek, zanim zostaną ucięte… wyraźnie, celem montażu jest umieszczenie w widowni w akcji, bycie częścią bitwy, w której wszystko się kończy kontroli. Znowu, w teorii jest w porządku. Ale w połączeniu z brakiem światła i słabą widocznością prowadzi to do działań, których naprawdę nie można naśladować.

Zadaniem montażysty, pracującego z materiałem filmowym dostarczonym przez ekipę produkcyjną, jest ustalenie geografii sceny, poinformowanie Cię, gdzie wszyscy są i jakie są ich relacje przestrzenne z innymi postaciami. Szybkie cięcie oznacza brak wiedzy, czy smok żyje, czy nie. Oznacza to, że nie zdajesz sobie sprawy, że Beric przeżył swoje rany, dopóki nagle nie dołączy do innych postaci w innym pokoju. Oznacza to, że musisz powiedzieć swojemu przyjacielowi, że tak, Gendry faktycznie przeżył i to był kolejny facet, który spadł na śmierć, ale szybkie cięcie sugerowało nieprawidłowe informacje. Ostatecznie próby stworzenia chaosu w odcinku prowadzą do rzeczywistego, niemożliwego do obejrzenia chaosu, który w 90 minutach telewizji jest dziwnie niekompetentny jak na serial, który poza tym był tak wspaniale kręcony przez prawie dekadę.

Sam Sapochnik nie jest obcy w dostarczaniu charakterystycznego dla serii spektaklu - jego „Battle of the Bastards” i „Hardhome” są przykładami tego wszystkiego, co zostało zrobione dobrze. Jednak te walki mają tę zaletę, że toczą się w świetle dziennym, gdzie szybkie cięcie jest wspomagane przez sam fakt, że widzimy twarze i wiemy, na kogo patrzymy.

Przypomina mi się cytat z Władca Pierścieni autor zdjęć Andrew Lesnie, który został zapytany, skąd pochodzi światło podczas jednej sceny. Jego odpowiedź: „To samo miejsce co muzyka”. Czasami filmowe odtworzenie pomysłu jest lepsze niż próba stworzenia tego samego. Można zainscenizować chaos. Można zainscenizować chaos i umieścić w nim publiczność oraz pozwolić nam zrozumieć, na co patrzymy. Ale życzę Gra o tron Wiedziałem, co wiedział Lesnie: opowiadanie jasnej historii jest powodem, dla którego wszyscy tu jesteśmy na pierwszym miejscu i to zawsze powinno być priorytetem numer jeden.

O co walczymy?

Udawajmy przez chwilę, że „The Long Night” był równie dobrze oświetlony i dobrze zredagowany, jak poprzednie bitwy Gra o tron . Czy sama bitwa nadal będzie się mierzyć z takimi bitwami jak bitwa pod Blackwater, bitwa bękartów i atak Daenerys na karawanę Lannisterów? Szczerze mówiąc, nie. Każda z tych walk była ogromna, tak, ale były też czymś więcej niż tylko postaciami wymachującymi mieczami przez 90 minut. Blackwater umieścił nas po obu stronach konfliktu, jasno przedstawił taktykę i cele każdej ze stron, a następnie dajmy się spokojnie obserwować, jak te plany ewoluują na polu bitwy, dostosowując się, gdy każdy dowódca wymanewrował drugiego. Battle of the Bastards to walka, w której każdy, kto wkracza, ma jasny plan, tylko po to, by wszystko się stało nie idź zgodnie z planem, zmuszając nas do cierpienia u boku bohaterów, ponieważ ich strategia spektakularnie zawodzi. Atak Daenerys jest słusznie opowiadany z punktu widzenia Jamiego i Bronna, a akcja toczy się wokół ich prób przetrwania doskonałej zasadzki, zebrania się i porozumiewania się w obliczu przytłaczających przeciwności.

Jaki jest rzeczywisty plan bitwy o Winterfell? Nigdy nie słyszymy, jak Jon ani Dany wykrzykują jakieś rozkazy. Oprócz szybkiego rozbłysku sygnału, Davos po prostu wisi na szczycie ściany. Wydaje się, że Gray Worm improwizuje. Wszyscy inni po prostu stoją na ich flance, zanim szybko się wycofają. Wydaje się, że cała bitwa o siedem królestw opiera się na idei „Cóż, zbierzemy się tutaj i będziemy mieć nadzieję na najlepsze”. W serii, która tak często rozkoszowała się szczegółami wojny wojskowej, która zachwyca mądrych umysłów grających na polu bitwy z ich określonymi zaletami, to nie wystarczy. Można argumentować, że jest to bitwa prowadzona przez zielonych dowódców, którzy nie mają dużego doświadczenia, ale Tyrion, Jon, Daenerys, Davos i Gray Worm są w tym momencie doświadczeni. Za dużo przeżyli i za dużo wiedzą. Niekompetencja kompetentnych postaci jest naprawdę szokująca.

Przynajmniej mam nadzieję, że serial rozpozna i zwróci uwagę na zwiększoną bezużyteczność Jona jako dowódcy polowego - po Hardhome i Battle of the Bastards, jest to trzecia duża bitwa, którą osobiście przegrał, a druga wygrana dopiero jako ostatnia po drugie, ponieważ pojawił się ktoś bardziej kompetentny. Ale przynajmniej jego niekompetencja jest cechą charakteru i czymś, czego przywykliśmy się spodziewać. Reszta odcinka redukuje Brienne, Jaime, Tormund, Gendry i resztę załogi do gloryfikowanych statystów, opierając się plecami o ściany i pozwalając im bez końca hakować zombie na śmierć przez 45 minut odcinka, nigdy nie zmieniając geografii, nigdy wykorzystując wiele poziomów Winterfell na swoją korzyść i nigdy nie zmieniając monotonii tego wszystkiego. Podziękuj Siódemce za kryptę, w której od czasu do czasu mogliśmy ciąć, aby uciec od powtarzających się, pozbawionych postaci bzdur na dziedzińcu. Moje królestwo dla tych postaci, które wymieniają spojrzenia, chwilę, byle co , podczas najgorszej nocy w ich życiu. (Wyjątkiem jest garstka postaci, a my tam dotrzemy).

Więc poza tym, jak ci poszło, pani Lincoln? Wiesz co? Nie tak źle. Kiedy chaos się kończy, „The Long Night” jest właściwie cholernie solidnym odcinkiem Gra o tron boleśnie rozciągnięty wokół kiepskiej bitwy.

Deus Ex Melisandre

W niespodziewanym ujawnieniu Melisandre spełnia swoją obietnicę powrotu na północ po raz ostatni. I w samą porę. Bez czerwonej kapłanki bitwa byłaby przegrana. Zapala ostrza Dothraków. Podpala okop, gdy Nocny Król używa zamieci, aby powstrzymać Daenerys przed zrobieniem tego za pomocą smoczego ognia. A co najważniejsze, w odpowiednim momencie daje Aryę Stark motywującą rozmowę, pozwalając najmłodszej dziewczynie Stark uratować dzień i ukończyć łuk, który warzono od początku sezonu 1.

Pod wieloma względami rola Melisandre w tym odcinku jest taka Bóg z maszyny , kiedy przybyła niespodziewanie, aby uratować dzień i naprawić wszystko. Ale to przypadek, w którym na to pozwolę. Oto kobieta, która widzi przyszłość w płomieniach, potężna czarodziejka, która poświęciła swoje życie powstrzymaniu nieumarłych przed zniszczeniem świata żywych. Oczywiście, że tu będzie. Oczywiście przeciwstawiłaby się wygnaniu Jona Snowa, aby wypełnić swoje przeznaczenie. I oczywiście jej przeznaczenie nie jest tym, czym ona i my myśleliśmy, że tak będzie.

który grał Jane z nieszczęścia na martwym drewnie

Kiedy po raz pierwszy spotkaliśmy Melisandre w drugim sezonie, pracowała dla Stannisa Baratheona, przekonana, że ​​obiecanym księciem bez charyzmy był wybrany przez Pana Światła, Azor Ahai, książę. Skończyło się to, gdy Stannis stracił głowę. Potem pomyślała, że ​​Jon był człowiekiem, którego dotyczyło proroctwo. Po drugiej stronie wąskiego morza niektórzy myśleli, że to Daenerys. Niektóre z najlepszych momentów bohaterki i niektóre z najlepszych dzieł Carice Van Houten powstały, gdy Melisandre zdała sobie sprawę, że jej wizje zawiodły ją. Że jej bóg najwyraźniej zostawił ją samą w ciemności.

„The Long Night” po cichu dodaje kontekst do tego, co już wiedzieliśmy. Melisandre wiedziała, że ​​zbliża się ta walka. Wiedziała, że ​​musi tam być, u boku Azora Ahai, aby ocalić świat przed ciemnością. Ale nie wiedziała, po czyjej stronie musiała stanąć. Skąd mogła wiedzieć, że jej najważniejszym zadaniem, aktem, który ratuje cały kontynent, jest przypomnienie młodej Aryi Stark jej pierwszej lekcji od jej pierwszego nauczyciela?

Widzieliśmy Melisandre potężną i upokorzoną. A teraz widzimy ją zwycięską. A mężczyzna, który jej nienawidzi najbardziej, Davos, patrzy, jak wychodzi za bramy Winterfell, usuwa zaczarowaną porostę i umiera starą kobietę, którą była przez cały czas. Jej zegarek się skończył. Jej misja została zakończona. Spełniła swój obowiązek, pozostawiając po sobie wiele niewinnych ciał i mnóstwo błędów. Teraz może odpocząć… i musimy zmagać się z jej złożoną, krwawą spuścizną.

Czytaj dalej The Long Night >>