Historia mówiona hakerów: jak to się stało

Liema Film Tara?
 

historia mówiona hakerów



Hakerzy + Rewolucja + Rolki = Jak to się stało?

15 września 1995 roku MGM wydało stylowy thriller o cyberprzestrzeni pt Hakerzy . Dwa tygodnie później - po mieszanych recenzjach i kiepskich liczbach kasowych - film zniknął z kin. Jednak pomimo niepomyślnego początku Hakerzy stał się jednym z najbardziej lubianych filmów lat 90. To opowieść o powstawaniu tego filmu i ambitnych filmowcach, których z biegiem czasu potwierdziła hiperkinetyczna wizja.



Historia mówiona hakerów

Jak to się stało, jest towarzyszem podcastu Jak to się stało z Paul Scheer, Jason Mantzoukas i June Diane Raphael . Autorem tej stałej funkcji jest Blake J. Harris , którego możesz znać jako autora książka Wojny na konsole wkrótce będzie filmem wyprodukowano przez Seth Rogen i Evan Goldberg . Możesz posłuchać podcastu HDTGM w wersji Hackers tutaj .

Streszczenie: Po przeprowadzce do Nowego Jorku haker Dade Murphy (znany również jako „Crash Override”) i jego nowo odkryta grupa kumpli odkrywają spisek mający na celu uwolnienie śmiertelnego zagrożenia cyfrowego - tak zwanego wirusa Da Vinci - i muszą wykorzystać swoje umiejętności komputerowe, aby udaremnić zło schemat.

Slogan: Ich jedyną zbrodnią była ciekawość

W drugiej połowie 1995 roku, u progu ery cyfrowej, ukazały się dwa filmy, które mocno dotyczyły pojęcia cyberprzestrzeni: Sieć (w roli głównej Prędkość- ocalała Sandra Bullock) i Hakerzy (z udziałem nieznanego wówczas brytyjskiego aktora). Sieć zarobił ponad 50 milionów dolarów w kraju, podczas gdy Hakerzy przyjął mniej niż 10 milionów dolarów. Jeszcze z tych dwóch, Hakerzy jest tym, który przetrwał próbę czasu. Dlaczego dokładnie to się wydarzyło? A co ważniejsze, co może nam to powiedzieć o cechach, które mogą pomóc filmowi dobrze się starzeć?

Plakat hakerów

Oto, co się wydarzyło, zgodnie z opowieściami tych, którym to się stało…

Obejmuje:

  • Mark Abene Haker
  • Dave Buchwald Haker
  • Omar wasow Konsultant ds. Hakowania
  • John Beard Projektant produkcji
  • Simon Boswell Kompozytor
  • Jesse Bradford Aktor (Joey)
  • Jeff Kleeman Wiceprezes wykonawczy ds. Produkcji (MGM / UA)
  • Michael Peyser Producent
  • Renoly Santiago Aktor (Phantom Phreak)
  • Iain Softley dyrektor
  • Ralph Winter Producent

film o hakerach

Prolog

Pod koniec lat 80. dyrektor z Paramount przyjechał do Nowego Jorku i zameldował się w hotelu Algonquin przy West 44 th Ulica.

Jeff Kleeman: Inny dyrektor z Paramount zatrzymywał się po drugiej stronie ulicy w Royalton. Właśnie został odnowiony i powiedział: „Musisz wejść i spojrzeć na to miejsce, które wygląda naprawdę fajnie”. Więc wchodzę do tego baru z wódką i szampanem, który mieli - gdzie wyglądało na to, że wszystko, na czym można usiąść, może cię skrzywdzić - i zamówiłem drinka. Kobieta za barem była naprawdę miła i nawiązaliśmy rozmowę. Po krótkiej rozmowie zjadłem kolację, na którą musiałem się dostać, ale zanim wyszedłem, powiedziała: „Wiesz, jeśli masz wolny czas w Nowym Jorku, myślę, że ty i mój mąż naprawdę byście się dogadali i z przyjemnością zabiorę cię pewnego dnia na lunch ”.

Zazwyczaj nie było to zaproszenie, które Kleeman - a właściwie większość ludzi - przyjmował. Ale tego wieczoru było coś, co wzbudziło jego zainteresowanie.

Jeff Kleeman: To było bardzo odważne, ale było też trochę urocze, ponieważ życie i praca w Hollywood - co może być prawdą w każdej branży - jest bardzo zaściankowe. A jeśli jesteś stosunkowo młody, tak jak ja, zaledwie kilka lat po college'u, zaczynasz czuć, że twój świat się skurczył. Zamiast spotykać się z ludźmi z całego świata - studiować każdy możliwy do wyobrażenia temat i rozmawiać o wszystkim pod słońcem - nagle, przez ostatnie pięć czy sześć lat, nie mówiłem tylko o filmach. To był biznes filmowy. Pomyślałem więc: czemu nie?

Zainspirowany tym nieznanym zbiegiem okoliczności, Kleeman zgodził się zjeść lunch z parą kilka dni później. Nie wiedział, że to nie tylko przerodzi się w nieoczekiwaną przyjaźń, ale ostatecznie doprowadzi do niezwykłego filmu o nazwie Hackers.

Phiber Optics

Część 1: Rozmowa z Phiber Optik

W późnych latach 80. i wczesnych 90. Mark Abene był najlepiej znany pod pseudonimem „Phiber Optik”. Chociaż był wówczas zaledwie nastolatkiem, Phiber Optik był znany jako światowej klasy haker i członek dwóch słynnych grup hakerskich: The Legion of Doom i Masters of Deception. Poniżej znajduje się skrócona wersja rozmowy, która odbyła się między nami 23 listopada 2015 roku.

Mark Abene: Musisz pamiętać, że hakowanie komputerów w Stanach Zjednoczonych było nielegalne dopiero w 1986 roku. Wcześniej był to wspaniały czas na bycie podziemnym hakerem, świetny czas na odkrywanie technologii. To było coś, czego niewielu ludzi rozumiało, a nawet nie rozumiało. Dzieciak z domowym komputerem i modemem mógłby uzyskać dostęp do całkiem wyrafinowanych rzeczy. Od tego momentu ten dzieciak był tak naprawdę ograniczony tylko własną wyobraźnią.

Marvel 22 data premiery zestawu filmowego!

Blake Harris: A jakie rodzaje rzeczy przykuły Twoją wyobraźnię w tamtych czasach?

Mark Abene: Przez lata 80. zbudowałem sobie reputację, jako, powiedzmy, facet, który potrafi wszystko załatwić. Naprawdę biegły w uzyskiwaniu dostępu do systemów, specjalizujący się w wielu wewnętrznych systemach administracyjnych prowadzonych przez firmę telefoniczną. Dziś może to zabrzmieć szalenie, ale po prostu mieliśmy absurdalny szacunek dla szalonej biurokracji, którą stworzyła firma telefoniczna. Wszystkie systemy administracyjne i systemy przełączania, które sprawiły, że wszystko działało. To była tylko ta gigantyczna sieć systemów i to, że faktycznie działała i działała dobrze, było dla nas po prostu niesamowite. W zasadzie była to największa sieć komputerowa na świecie. Chcieliśmy więc wiedzieć wszystko na ten temat. To było naprawdę jak gra. Jak Dungeons and Dragons. Był żargon, specjalny język, który rozumieli tylko pracownicy telefoniczni, a jeśli można było mówić tym żargonem, było to jak magiczne słowa i frazy.

Blake Harris: Porównujesz to do gry. Ale w przeciwieństwie do gier fabularnych lub gier wideo, nie było „zwycięstwa” per se ani ostatecznego poziomu tego, co robiłeś. Więc co cię zmotywowało?

Mark Abene: Sposób, w jaki próbuję to wyjaśnić ludziom, to w pewnym sensie myślenie o niej jako o największej grze przygodowej, jaką można sobie wyobrazić. Tylko że to jest prawdziwe. A rzeczy, które robisz w grze, mają wpływ na rzeczywisty świat. Nie w żaden sposób na życie lub śmierć, ale jeśli weźmie się pod uwagę, że byliśmy w zasadzie dziećmi - zaledwie nastolatkami, dorastającymi w latach 80. - nie mieliśmy absolutnie żadnego głosu w społeczeństwie i spodziewaliśmy się, że w każdej chwili będziemy umrzeć w olśniewającym błysku światła. A to miał być w zasadzie koniec świata. To jest absolutna prawda.

Blake Harris: Jak podczas wojny nuklearnej?

Mark Abene: Tak. Każdy, kto dorastał w latach 80., wie, o czym mówię. To okropna rzecz, o której postanowiliśmy już nie myśleć. Ale było to wszędzie - w naszych filmach, w naszej muzyce - i spodziewaliśmy się, że w pewnym momencie ktoś będzie krzyczał „schylać się i chować” i to był koniec tego. Więc to był naprawdę inny rodzaj wibracji. A w sieci, kultura undergroundowa, którą stworzyliśmy, była społeczeństwem, które stworzyliśmy dla siebie, oddzielonym od tego, co działo się w świecie zewnętrznym. To była ucieczka od tego.

Blake Harris: A w tym społeczeństwie byłeś Phiber Optik, prawda? To był twój pseudonim?

Mark Abene: [śmiech] Żaden haker nigdy nie mówił o sobie, że ma pseudonim, którego nie jesteśmy szpiegami! Zawsze odnosiliśmy się do naszych alter ego jako uchwytów.

Blake Harris: Ha, okej, rozumiem. Jako Phiber Optik jestem ciekawy, jak zacząłeś spotykać się z innymi ludźmi.

Mark Abene: Masz na myśli online czy osobiście?

wejdź do grubego smoka donnie yen

Blake Harris: Chcę najpierw usłyszeć o internecie.

Mark Abene: Pewnie. Więc pierwszym komputerem, jaki dostałem, był TRS-80. Miałem 4K pamięci RAM. Nie 4 koncerty, nie 4 megabajty, ale 4K pamięci RAM (co wtedy nie było niczym niezwykłym). Na początku nie miałem możliwości załadowania ani przechowywania rzeczy, więc starałem się utrzymać komputer włączony tak długo, jak to możliwe, ale ostatecznie uzyskałem rozszerzenie pamięci - co dało mi w sumie 20 KB - a potem dostałem magnetofon do ładowania i przechowywania programów. Napędy dyskietek były dość drogie, więc pomysł użycia napędu kasetowego był dość popularny. A potem, jakiś czas po tym, na Boże Narodzenie lub urodziny, dostałem w prezencie modem. Modem 300 bodów…

Blake Harris: A gdzie to pozwoliło ci iść? Modem.

Mark Abene: To znaczy, kiedy po raz pierwszy połączyłem się z Internetem, w ogóle nie było Internetu. Naprawdę przez całe lata 80. Oczywiście istniały sieci, ale były to sieci X25 z przełączaniem pakietów. Mieli podobieństwa w Internecie, ale były prywatne. Ogólnie rzecz biorąc, większość ludzi, którzy otrzymali modemy, miała konto próbne w CompuServe. To była najczęstsza rzecz. Miałbyś do niego dostęp przez dial-up i wszystko, co tam było, było oparte na tekście - oczywiście nie było żadnej grafiki - i było to absurdalnie drogie. Nawet w kadencji z lat 80. To była lokalna rozmowa telefoniczna, ale pamiętaj, że wszystkie rozmowy telefoniczne były wtedy liczone, więc najpierw płaciłeś ponad dziesięć centów za minutę, aby być online, a następnie CompuServe pobierał około 6 USD za godzinę, aby być online . Więc, jak możesz sobie wyobrazić, byłem na CompuServe tylko przez kilka miesięcy. Na szczęście w tym czasie nauczyłem się kilku rzeczy.

Blake Harris: Jak co?

Mark Abene: Dowiedziałem się o BBS-ach, systemach tablic ogłoszeniowych [które, w uproszczeniu, były jak prywatne fora dyskusyjne]. Zacząłem spędzać dużo czasu na BBS-ach i miałem dość wysokie rachunki za telefon. Ponieważ prawie wszyscy inni byli w tej samej sytuacji, jedną z pierwszych rzeczy, o których można usłyszeć na tych BBSach, jest rozmowa o tym, jak to obejść. Te wysokie rachunki za telefon. To jest pewne podstawowe wprowadzenie do phreakingu telefonicznego. Następnie zaczynasz uczyć się o systemach komputerowych, z którymi możesz się połączyć. Mini-komputery, komputery typu mainframe i tak dalej.

Blake Harris: Kiedy dzwoniłeś do takich miejsc, jak trudno było uzyskać do nich dostęp?

Mark Abene: W kontekście trzeba pamiętać, że niektóre z tych systemów nie miały haseł. Jeśli wiedziałeś, gdzie dzwonić i dzwoniłeś, po prostu tam byłeś.

Blake Harris: Dobra, to ma sens.

Mark Abene: Ale chodzi o to, że prędzej czy później dowiadujesz się, jakie to uczucie, gdy ktoś zmieni ci hasło. I nie masz już dostępu do rzeczy, do której naprawdę podobał Ci się dostęp. Wcześniej czy później podejmiesz decyzję, której musisz się nauczyć - i nawet nie wiesz, jak to się nazywa ani jak naprawdę jest - ale to, czego musisz się nauczyć, to bezpieczeństwo komputera. I jak to obejść. I tak naprawdę zaczyna się chęć utrzymania dostępu do wszystkiego, co fajne, do czego chcesz mieć dostęp. Dla mnie były to pierwotnie mini-komputery i komputery mainframe, na których mogłem nauczyć się programować i rozmawiać z innymi użytkownikami oraz grać w przygody tekstowe. Tak to się naprawdę zaczęło.

Blake Harris: Jak wspomniałeś wcześniej, w tym momencie kontaktowałeś się tylko z tymi osobami online. Kiedy faktycznie zacząłeś spotykać się z niektórymi z nich osobiście?

Mark Abene: To był naprawdę kluczowy punkt, do którego się dotykacie. Wiesz, jak przejść od bycia podziemnym hakerem - znanym tylko z rączki, a może nawet z imienia dla osób, którym najbardziej ufasz - do podniesienia kurtyny i poznania ludzi w prawdziwym życiu? I spotykam się z tymi ludźmi publicznie, kiedy po 1986 roku to, co robicie, jest ostatecznie nielegalne.

Blake Harris: Dokładnie.

Mark Abene: Cóż, dobrym miejscem startowym było 2600 [odnosząc się do magazynu 2600: The Hacker Quarterly , założona przez Erica Corleya, najlepiej znana jako Emmanuel Goldstein]. Eric założył magazyn w 1984 roku, a potem, myślę, że to był 1986 rok, zaczął mieć comiesięczne spotkania. Byłem na jednym z pierwszych spotkań i było tam może pięć osób. W zasadzie byliśmy tylko w piątkę, siedzieliśmy przy stole w lokalu gastronomicznym w Atrium w budynku Citccorp [w Nowym Jorku, na 53r & Di Lex]. Wszyscy byli super paranoikami, więc prawie ludzie szeptali sobie do uszu. Myślę, że poszedłem do kilku pierwszych, a potem na chwilę przestałem chodzić na spotkania. Ale pod koniec lat 80-tych i na początku 90-tych, kiedy wszyscy zaczęliśmy mieć problemy z prawem, wtedy w zasadzie zdecydowałem się zacząć występować publicznie. A 2600 było początkowo dobrym punktem zbornym.

Blake: Dlaczego zacząłeś występować publicznie?

Mark Abene: Dla mnie osobiście naprawdę wynikało to z potrzeby zabrania głosu. Ponieważ spotykałem się z naszymi przyjaciółmi w Nowym Jorku i facetami w innych stanach, którzy mieli kłopoty z rządem federalnym. Naprawdę martwiliśmy się, że jeśli nie przedstawimy własnego obrazu, własnymi słowami, ktoś inny wypełni luki i przemówi za nas. I nie byłby to ktoś, kogo byśmy chcieli. Zazwyczaj, jak pokazała nam historia, przy braku rozsądnych wyjaśnień można się spodziewać, że jakiś wysoce nierozsądny agent rządu lub prokuratora federalnego wysunie śmieszne twierdzenia.

Blake Harris: I rozumiem, że nie byłeś sam? W tym momencie na 2600 spotkaniach pojawiło się więcej niż pięć osób?

Mark Abene: Absolutnie. W 1991 roku był to dom wariatów. Spotkania nadal odbywały się w Atrium w Citicorp - spotykaliśmy się w pierwszy piątek każdego miesiąca - ale do Nowego Jorku przyjeżdżali ludzie z całego świata, więc przychodzili najróżniejsi ludzie. I wiele razy ludzie z mediów pojawiali się, ponieważ chcieli gorącej historii.

Blake Harris: Czy to wtedy spotkałeś Rafaela Moreu?

Mark Abene: Rafael? Tak. Pamiętam jeden szczególny wieczór, kiedy pojawił się Rafael. Spotkał mnie, Erica - wiesz, Emmanuela Goldsteina - i kilku naszych przyjaciół i po spotkaniu poszliśmy na obiad do wschodniej wioski.

Blake Harris: Biorąc pod uwagę tak dużą stawkę, zwłaszcza w tamtym czasie, co takiego było w Raphaelu, że mu zaufałeś?

Mark Abene: Był uczciwym, uczciwym facetem. Rafael był tylko jednym z tych facetów, którym można było wyczytać z jego twarzy. I zrozumiał, o co nam chodzi. Zobaczył, że nie byliśmy kupą ołówkowych szyjek. Ze wszystkich praktycznych powodów byliśmy kimś w rodzaju stylowej grupy. Jasne, byliśmy bardzo uparty, pełni brawury, ale ta brawura była oczywiście poparta sprytem. Nie tylko inteligencja technologiczna, ale i uliczna. Najważniejsze jest to, że zrozumiał, że jesteśmy grupą towarzyską. Kiedy więc powiedział, że chce napisać o nas film, chcieliśmy mu pomóc w każdy możliwy sposób.

Blake Harris: Jak to się zamanifestowało? Kiedy Rafael zaczął pisać scenariusz, który najwyraźniej stał się hakerami, jak wyglądała ta relacja?

Mark Abene: Och, było świetnie. Wyszedł z nami, kiedy szaleliśmy po wschodniej wiosce i zapraszał nas do swojego domu. Spędzaliśmy czas z nim i jego dziewczyną. Mieszkali razem i mieli wtedy małe mieszkanie we wschodniej wiosce. Rozmawialiśmy godzinami, opracowując wiele pomysłów na fabułę. Chodzi mi o to, że musisz pamiętać, że włożyliśmy do filmu wiele żartów. Niektórym rzeczom się to nie udało, ale wielu z nich. Wiesz, rzeczy, które uważaliśmy za szczególnie zabawne, a których być może inni ludzie nie rozumieli.

Blake Harris: Jak co?

Mark Abene: Dosłownie wszelkiego rodzaju żarty. W dialogu sprecyzuj urządzenia. Wszystko, od pistoletu sygnałowego po fakt, że złoczyńca został nazwany Plagą. Plaga była właściwie naszym przyjacielem, Yuri, który również konsultował się z Rafaelem. I opracowałem cały pomysł, widzicie, katastrofa w Exxon Valdez właśnie się wydarzyła - barka z ropą rozlała się na Alasce - więc to było wciąż świeże w głowach wszystkich. Więc pewnego razu, kiedy byłem w domu Rafaela, powiedziałem coś w stylu: „A co by było, gdybyśmy mieli to urządzenie działające, w którym wirus komputerowy infekuje barki z ropą i powoduje ich przewrócenie się i rozlanie? I w jakiś sposób właśnie temu hakerzy próbują zapobiec? ” Więc opracowaliśmy to jako główną zasadniczą część historii.

Blake Harris: To wspaniale. Czy pamiętasz jakieś inne przykłady?

Mark Abene: O tak. Wirus w filmie, wiecie, główne zagrożenie, nazwaliśmy go „Wirusem Da Vinci” jako żart. To dlatego, że trochę wcześniej we wszystkich mediach pojawił się wirus o nazwie Michelangelo. John McAfee - znany z antywirusa McAfee - przedstawiał najnowszą propagandę wirusów, że hakerzy stworzyli tego wirusa o nazwie Michelangelo, który był bombą logiczną i bombą zegarową, która miała wybuchnąć w takim a takim czasie i miało to na celu zniszczenie wszystkich dysków twardych. I oczywiście nic się nigdy nie wydarzyło. Wątpliwe było, czy wirus w ogóle istniał.

Blake Harris: To przezabawne.

Mark Abene: Tak. Dokładnie. Niektórym rzeczom się to nie udało, ale wielu z nich. I nie pamiętam, jak długo to trwało, ale zaprzyjaźniliśmy się z Rafaelem - wszyscy braliśmy udział w pomaganiu mu w rozwoju - i pamiętam, że przeczytałem ostateczny scenariusz i pomyślałem, że jest naprawdę fajny. Udało mu się to.

Raphael Moreau niewątpliwie był zachwycony, że ci, o których pisał, uznali jego pracę za autentyczną i zabawną. Ale teraz, czego naprawdę potrzebował, był ktoś inny w branży filmowej, który czuł to samo.

Kontynuuj czytanie historii mówionej hakerów >>