Mistrzowie wszechświata historii mówionej

Liema Film Tara?
 

Mistrzowie Wszechświata



He-Man + Skeletor - Wszystko, co kochałeś w zabawkach i programie telewizyjnym = Jak to się stało?!?!

Nikt nie zamierza zrobić złego filmu. Ale prawda jest taka, że ​​zdarza się to cały czas. I za każdym razem, gdy tak się dzieje, gdzieś za kulisami czai się zabawna nieszczęście i przestroga. To ta historia z filmu He-Man z 1987 roku Mistrzowie Wszechświata.



Plakat filmowy Masters of the Universe autorstwa Drew sSruzan

Plakat filmowy Masters of the Universe autorstwa Drew sSruzan

Dodatek do podcastu How Did This Get Made Jak to się stało z Paul Scheer, Jason Mantzoukas i June Diane Raphael która koncentruje się na filmach tak złych, że są niesamowite. Autorem tej stałej funkcji jest Blake J. Harris , którego możesz znać jako autora książka Wojny na konsole wkrótce będzie filmem wyprodukowano przez Seth Rogen i Evan Goldberg . Możesz posłuchać podcastu HDTGM w edycji Masters of the Universe tutaj . Uwaga: zdjęcia z planu wykorzystane w tym poście dzięki uprzejmości Gary'ego Goddarda (reżysera filmu).

Streszczenie: Po przejęciu kontroli nad pożądanym Zamkiem Grayskull na planecie Eterernia, złoczyńca Szkieletor (Frank Langella) przygotowuje się do pokonania swojego bohaterskiego, potężnego arcy-wroga: He-Mana (Dolph Lundgren). Ale na chwilę przed zadaniem śmiertelnego ciosu kosmiczny klucz nieoczekiwanie przenosi He-Mana i jego dzielnych kumpli na Ziemię, gdzie następuje większa bitwa o galaktycznych konsekwencjach.

Slogan: Bitwa toczona w gwiazdach… Teraz nadchodzi na Ziemię

Pod koniec lat 70. i na początku 80. Mattel, twórca zabawek - najbardziej znany z Barbie - walczył z ogromną siłą w przestrzeni figurek chłopców. Bez przebojowego produktu na horyzoncie byli odległą trzecią stroną Hasbro (która miała GI Joe) i Kennera (Gwiezdne Wojny). Wszystko to jednak zmieniło się w maju 1982 roku, kiedy Mattel przedstawił nową, odważną linię zabawek: He-Man and the Masters of the Universe. Pod koniec tego roku He-Man stał się najpopularniejszą zabawką na rynku.

Aby skorzystać z pandemonium (a także aby go dalej napędzać), Mattel wkrótce przeniósł tę własność intelektualną do innych mediów. Był program telewizyjny, dwa filmy animowane, objazdowy program na żywo i seria komiksów wydanych przez DC. Wszystko to pomogło zbudować markę i zwiększyć sprzedaż. Biorąc pod uwagę te osiągnięcia, wiązano duże nadzieje, gdy pojawiła się adaptacja filmu na żywo Mistrzowie Wszechświata został wydany w sierpniu 1987 roku. Niestety, film nie odniósł jednak oczekiwanych wyników - zarobił tylko 10 milionów dolarów w kasie - i po trzech tygodniach Mistrzowie Wszechświata został ściągnięty z kin w całym kraju.

Jak to się mogło stać? Jak film oparty na tak gorącej nieruchomości - z udziałem tak atrakcyjnego młodego aktora - mógł skończyć się tak niefortunnym losem? Czy to naprawdę był taki zły film? Albo patrząc wstecz, czy w grę wchodzą inne czynniki?

Oto, co się wydarzyło, zgodnie z opowieściami tych, którzy to sprawili…

MOTU_4

Obejmuje:

  • Tom Kalinske Mattel, prezes
  • Tim Kilpin Mattel, menedżer ds. Marketingu Masters of the Universe
  • Joe Morrison Mattel, wiceprezes ds. Marketingu
  • John Weems Mattel, wiceprezes ds. Rozrywki
  • Anthony De Long Aktor (Blade)
  • Chelsea Field Aktorka (Teela)
  • Lillian Glass Trener dialogu (Dolph Lundgren)
  • Gary Goddard dyrektor
  • William Stout Projektant produkcji

Gwiezdne Wojny

PROLOG

Tom Kalinske: Czy opowiadałem ci kiedyś całą historię z Gwiezdne Wojny ? Ten jest naprawdę dziwny. Ma to miejsce w latach 70., kiedy byłem w Mattel. Musiało minąć mniej więcej rok, zanim wyszedł pierwszy film i przedstawiono nam koncepcję Gwiezdne Wojny .

W tym czasie George Lucas domagał się opłaty z góry w wysokości 750 000 dolarów za prawa do produkcji zabawek na podstawie filmu.

Tom Kalinske: Ostatecznie decyzja należała do Raya Wagnera, który był prezesem Mattel. Ray, był jednym z powodów, dla których dołączyłem do firmy. Dynamiczny i inteligentny, był bardzo imponującym facetem. Naprawdę wbił nam się, że musisz myśleć o każdym aspekcie zabawki. Nie tylko projekt, ale także opakowanie, reklama i wszystko inne. W każdym razie mamy spotkanie z agentem George'a Lucasa i wszyscy jesteśmy pod wrażeniem tego, co widzieliśmy. Nawet Rayowi podobało się to, co zobaczył. Ale jeśli chodzi o to, jak Mattel robi zabawki, oto co powiedział: „Filmy nigdy nie działają. Zamiast tego załatw mi dobry program telewizyjny. Programy telewizyjne są oglądane co tydzień - oddziałują na nie w kółko - w porównaniu z filmem, który wychodzi tylko raz ”. I tak w końcu Ray przekazał licencje Gwiezdne Wojny .

gi Joe

CIĘCIE DO: 5 LAT PÓŹNIEJ

Część 1: Powstanie He-Menów

Tom Kalinske: Przechodząc do lat 80-tych, Gwiezdne Wojny wystartował i GI Joe - w Hasbro - wrócił z hukiem. Tymczasem w Mattel nie mieliśmy wtedy silnej męskiej istoty.

Joe Morrison : Mattel szukał nowych koncepcji w Boys. Udzieliliśmy licencji na niektóre nieruchomości, ale wiesz, nic naprawdę wyjątkowego.

Tom Kalinske: Zrobiliśmy postać o nazwie Big Jim, która odniosła niewielki sukces na początku lat 70., ale nie trwała długo. To, co naprawdę musieliśmy zrobić, to zbudować markę od podstaw.

Joe Morrison: Pod koniec 1980 roku objąłem stanowisko wiceprezesa ds. Marketingu w dziale Boys w firmie Mattel. W tamtym czasie toczył się duży projekt badawczy, który popierał Ray Wagner.

Tom Kalinske: Próbowaliśmy wymyślić coś, co mogłoby zrobić dla chłopców tak samo, jak Barbie dla dziewcząt. Więc przetestowaliśmy różne rzeczy. Postacie policyjne, postacie kosmiczne, potwory, ty to nazywasz. Aż w końcu zawęziliśmy to do kilku koncepcji.

Joe Morrison: Jednym z nich był motyw wojskowy, a la GI Joe. Jednym z nich był futurystyczny motyw kosmiczny, a la Gwiezdne Wojny. A trzecia była tym, co nazywaliśmy „motywem barbarzyńskim”.

226811

Oryginalne prototypy trio zabawek, które ostatecznie stały się He-Manem, zostały stworzone przez utalentowanego projektanta firmy Mattel o imieniu Roger Sweet. Przedstawił swoją pracę kierownictwu firmy na konferencji produktowej w grudniu 1980 roku. Według wspomnienia Sweet, „Mastering The Universe”, była to trzecia tego typu konferencja w tym roku poświęcona znalezieniu linii męskich figurek. „Wraz z zakończeniem konferencji”, opisuje Sweet, „… [Ray Wagner] wskazał na He-Man Trio. „Ci mają władzę” - powiedział Wagner.

Joe Morrison: W miarę rozwoju linii produktów He-Man był zawsze tylko nazwą testową - były to „Star Wars 2”, „GI Joe 2” i „He-Man” - ale nikt w zarządzie nie chciał He-Man jako nazwy. Więc to był tylko ten symbol zastępczy, którego nikt nie chciał. Ale zrobiłem, wiedziałem, że to było słuszne. A kiedy byłem małym chłopcem, moi wujkowie przez cały czas nazywali mnie He-Manem, więc po prostu wszystkich zginęło - tak, dokonamy zmiany, tak, w końcu zostanie to poprawione, nie martw się ! - doskonale zdając sobie sprawę, że nie chcę niczego zmieniać. Nie, to wychodzi jako He-Man.

on mężczyzna

W ciągu następnych kilku miesięcy koncepcja bardzo się rozwinęła. Stworzono dodatkowych bohaterów - takich jak Teela, Stratos i Zbrojny - stworzono złoczyńców - takich jak Szkieletor, Bestia i Mer-Man - i nieustannie wprowadzano kosmetyczne zmiany w wyrzeźbionym mistrzu wszechświata Mattela - jak zmiana He-Mana kolor włosów od brązowego do blond, aby bardziej przypominać Tom Kalinske. (I emanować, podobnie jak Kalinske, łagodniejszą, bardziej rześką postawą.) Stworzenie sympatycznego bohatera, który chce być nim, było kluczowe dla stworzenia takiej historii, która mogłaby zachęcić dzieci do wkroczenia w nowy, wyjątkowy wszechświat firmy Mattel.

Tom Kalinske: Myślę, że element opowiadania historii był najważniejszą częścią tego wszystkiego. Musieliśmy stworzyć serię wspaniałych historii - a także miejsce, w którym dzieci mogłyby sobie wyobrazić, jak dzieją się te historie - i mieliśmy szczęście, że zaangażowali się w to wspaniali pisarze. Sam Joe Morrison był bardzo dobrym pisarzem, więc to też bardzo pomogło.

Joe Morrison: Czułem też, że musimy zrobić coś, co różni się znacznie pod względem ceny i rozmiaru. Chodzi mi o to, że kiedy masz do czynienia z małymi dziećmi, to postrzeganie uczuć - wyglądu, faktury, ogólnego wpływu - jest bardzo ważne. Więc czułem, że popełnilibyśmy duży błąd, gdybyśmy spróbowali zrobić wszystko w takim samym rozmiarze, jak to, co było na rynku dla GI i Gwiezdnych Wojen. Chyba trzy cale. Musieliśmy więc zrobić coś większego, coś innego.

Tom Kalinske: W przypadku Masters of the Universe chodziło o robienie rzeczy inaczej. Tak naprawdę to była nasza jedyna szansa. I z finałem Gwiezdne Wojny film wychodzący w '83, pomyśleliśmy, że to właściwy moment.

Joe Morrison: Wtedy prawdopodobnie następną najważniejszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, była reklama. Ojciec wszedł do salonu i zobaczył, jak jego syn bawi się figurkami na podłodze. Wtedy coś przyciąga wzrok ojca i mówi: „Hej, kto jest tym wielkim facetem z mięśniami?” I miał kilka wiadomości:

  1. Większość dzieci chce, aby rodzice zwracali na nie uwagę, a dziecko ma w ręku coś, co przyciąga uwagę jego ojca.
  2. Nasz slogan reklamowy brzmiał: „Mam moc!” I to był tak naprawdę motyw przewodni. Ponieważ, mam na myśli, że kiedy jesteś małym dzieckiem, wszyscy ci mówią, co masz robić. Rodzice, nauczyciele, wszędzie. Więc mali chłopcy chcą władzy. A dzieci, które miały He-Mana, miały moc.

Tom Kalinske: W przeciwieństwie do dziewcząt chłopcy potrzebowali bardziej zorganizowanego środowiska do zabawy. Nie potrzebowali tylko idealnej postaci, na którą mogliby wyglądać - tak jak Barbie jest dla dziewcząt - potrzebowali uporządkowanego świata, w którym mogliby się bawić.

Joe Morrison: Więc mieliśmy Zamek Grayskull, który został zaprojektowany z jasną stroną i ciemną stroną. To oczywiście było również w reklamie. A potem inną rzeczą, którą mieliśmy w reklamie, którą uważałem za ważną, była muzyka. Kiedy rozmawiałem z agencją, powiedziałem: „Chcę mieć muzykę za tym, co jest gregoriańskie. Jak śpiew gregoriański, który słyszysz w kościele ”. [W dynamicznym barytonie] Heeee-Maaaan, Heeee-Maaaan. W ciągu dwóch dni mogłem usłyszeć moich synów i ich przyjaciół biegających dookoła i krzyczących: Heeee-Maaaan, Heeee-Maaaan. Wtedy powiedziałem sobie: „Okej, myślę, że coś mamy”.

Tom Kalinske: Zabawka bardzo szybko odniosła duży sukces.

Joe Morrison: Kiedy otrzymaliśmy zgodę kierownictwa na stworzenie oryginalnej linii zabawek, oszacowaliśmy sprzedaż na około 12 milionów dolarów. Cóż, dopiero w maju tego roku wypuściliśmy zabawkę i w efekcie zarobiliśmy 32 miliony dolarów. Były to znaczące liczby w 1982 roku.

Tom Kalinske: Mocą Grayskull!

santaanaorangecountyregister1982

Joe Morrison: Aby promować tę linię, chcielibyśmy mieć te postacie w sklepie. I pamiętam, że pewnego dnia dostaliśmy telefon z policji na Florydzie. Chyba Tampa. A policja zadzwoniła, żeby nam powiedzieć, że autostrada była zablokowana, ponieważ próbowało się tam dostać tyle dzieciaków. I działo się to w całym kraju.

Tom Kalinske: Mniej więcej w tym czasie miałem spotkanie z Artem Spear'em, a on szydził: „Tak, może to się udało. Ale nigdy nie będziesz mieć programu telewizyjnego, więc to nie będzie wielkie ”. To mnie naprawdę wkurzyło. Uznałem to za wyzwanie.

Joe Morrison: Przenieśliśmy pomysł do kilku sieci. Ale tak naprawdę nie byli w tym. Program telewizyjny oparty na figurce? Nie, miało być na odwrót.

Tom Kalinske: Sieci nie były tym zainteresowane. W porządku. Więc wyszliśmy i spotkaliśmy się z różnymi animowanymi producentami. A Lou Scheimer - z Filmation - był zainteresowany współpracą z nami. Więc zawarliśmy z nimi umowę, aby stworzyć 65 odcinków. Mattel miał zapłacić 3,5 miliona dolarów, a Westinghouse [który nabył Filmation w 1981 roku] również miał zapłacić 3,5 miliona dolarów.

Joe Morrison: Kiedy zawarliśmy umowę, wydaje mi się, że przed rozpoczęciem prac były Święta Bożego Narodzenia, zatrudniłem pisarza imieniem Michael Halpern, żeby zrobił dla nas Biblię. Właśnie zapłaciliśmy to z naszego budżetu marki. Więc w ramach tych wytycznych powiedzieliśmy Filmation, że chcieliśmy. Tak więc mieliśmy to, a ponadto wiele historii zostało opowiedzianych w reklamach, a między nami a Lou była też silna osobista więź.

filmationstyleguide_13_full

John Weems: Po podpisaniu umowy Mattel utworzył nowy dział rozrywki, ponieważ, wiesz, nigdy wcześniej nie robili komiksu ani niczego podobnego. Więc mniej więcej miesiąc po tym, jak dotarłem do Mattel, Joe Morrison - który był moim bezpośrednim szefem - wezwał mnie do swojego biura i powiedział: „Zrobimy program telewizyjny He-Man. Dlaczego więc nie przyjdziesz i nie zostaniesz reżyserem rozrywki? ” Cóż, przyjechałem do Kalifornii, ponieważ bardzo interesowałem się branżą rozrywkową i doszedłem do wniosku, że Mattel przynajmniej przybliży mnie do tego i pozwoli robić to, co wiedziałem najlepiej: marketing marki. Więc dla mnie była to doskonała okazja. To powiedziawszy, dość ryzykowne było postawienie naszych pieniędzy tam, gdzie były nasze usta.

Joe Morrison: To było ryzykowne, tak, ale sposób, w jaki skonstruowaliśmy transakcję, był mniej ryzykowny. Konsorcjowaliśmy program i za nasz „udział w produkcji”, jeśli chcesz, otrzymywaliśmy dwie minuty tygodniowo reklam Mattel, które wykorzystaliśmy w przypadku kilku innych naszych marek. Reklamy, które otrzymaliśmy w związku z naszą częścią umowy, były tak niedoceniane

John Weems: Było wiele obaw - między samym programem a spotami, które oglądaliśmy - a krytycy pytali: czy to tylko reklama linii zabawek? W końcu Lobbowali przeciwko nam Peggy Charren i Action for Children’s Television. Rujnuje umysły naszych dzieci!

zapowiedź motu-cartoon

Nathan fille w strażnikach galaktyki

Niemniej jednak te obawy nie powstrzymały uruchomienia programu (lub jego sukcesu).

Joe Morrison: Oceny telewizyjne przeszły przez dach. Absolutnie przez dach. Wszystkie te dzieciaki oszalały przez to. To był fenomen. To zmieniło telewizję dla dzieci.

John Weems: Trzeba pamiętać, że przedtem telewizja konsorcjalna była po prostu powtórkami starszych programów. Wiesz, jak Flintstonowie i Jetsonowie. Więc mimo że zaczęliśmy w nie idealnym przedziale czasowym, pod koniec pierwszego tygodnia był to program dla dzieci nr 1 w konsorcjum, ponieważ był zupełnie nowy. Tutaj walczył z Fredem Flintstone'em! To była naprawdę wielka sprawa. Oczywiście sukces ten był również napędzany faktem, że Filmation zrobiło świetny serial animowany.

Joe Morrison: To naprawdę uderzyło w strunę.

John Weems: I każdy wie, co zrobić z hitem. Mniej więcej tydzień później przenosili przedstawienie na najlepsze miejsce po szkole. W ciągu około trzech miesięcy Grupa W [część Westinghouse] przedłużyła umowy ze stacjami z dwóch do czterech lat. Muszę im to przyznać. Wiedzieli, że mamy najgorętszą rzecz, więc musimy iść teraz…

Joe Morrison: Sprzedaż linii produktów He-Man szła w górę i dzięki Bogu tak się stało. Ponieważ poza He-Manem firma przeżywała naprawdę ciężki okres. Nasz dział elektroniki [dział zajmujący się grami wideo firmy Mattel] szedł w dół, więc dźwigaliśmy wszystko na swoje barki. Gdyby nie He-Man, Mattel mógłby się zatopić. Nie ma co do tego wątpliwości. Bez pytania. He-Man zarabiał w tym czasie 400 milionów dolarów - gdyby wyjąć ten element z równania, nie byłoby Mattela. Więc to było trochę, wiesz, my przeciwko światu. To był dobry czas. To był dobry czas.

Tim Kilpin: Kiedy dołączyłem do Mattel, biznes Masters był większy niż Barbie. I tak skala wszystkiego zmieniła się dramatycznie. Moja pierwsza praca nad marką polegała na napisaniu kopii pakietu, napisaniu kilku minikomiksów (które były dołączone do figurki). Potem przeszedłem z opakowania do grupy marketingowej, gdzie ściśle współpracowaliśmy z firmą animacyjną. Ludzie Scheimera. Upewnianie się, że historie opowiadane w telewizji pasują do tego, co robiliśmy z linią zabawek. Ponieważ wtedy w systemie było dużo szumu związanego z tym, co je napędza. Czy to zabawki napędzają program telewizyjny, czy też telewizor pokaz jazdy zabawkami? A prawda jest taka, że ​​linia zawsze była zamazana, ponieważ próbowaliśmy zmusić je do działania i staraliśmy się, aby działały razem.

John Weems: Jak możesz sobie wyobrazić, Filmation nie chciał, aby robiono z nich program, który w pewnym sensie był tylko wielką, gigantyczną reklamą linii zabawek. Chcieli zrobić to, co uważali za świetne przedstawienie. Tak więc wszystko, co przypominało to, co nazywaliby „dawaniem twórczych sugestii”, było wobec tego bardzo odporne. To znaczy, nigdy nie wyszli i nie powiedzieli, że nie będziemy przyjmować twoich sugestii ”. Ale, wiesz, po prostu nas oświetliły.

Tim Kilpin: Jak opisałbym związek między firmą Mattel i Filmation? Myślę, że współpraca z napięciem to najlepszy sposób na określenie tego. My, po stronie zabawek, byliśmy właścicielami własności intelektualnej i wierzyliśmy, że to ona napędza markę. Dlatego z marketingowego punktu widzenia ściśle współpracowaliśmy z osobami zajmującymi się rozwojem produktów, aby opracować plan linii i fabułę, aby zakotwiczyć miejsce, w którym zamierzaliśmy zrobić w 1985, 1986, 87 itd. Tak więc tworzyliśmy postacie, wiesz? Tworzyliśmy złą hordę, ludzi-wężów i wszystkich innych.

Joe Morrison: Jestem pewien, że mogły być wzloty i upadki, ale ogólnie nie był to bardzo trudny związek. Filmowanie wykonało dobrą robotę i zawsze mieliśmy taki związek - mieliśmy zaufanie - z Lou. Wnieśli dużo do stołu

Orko

Tim Kilpin: Na przykład Orko jako postać została stworzona na potrzeby serialu. Nigdy nie spodziewaliśmy się, że Orko będzie zabawką, nigdy nie było to częścią procesu. Ale potem, gdy serial wystartował i stał się naprawdę popularny, Orko stał się naprawdę ważną postacią w opowiadaniu historii. A potem wróciliśmy i zrobiliśmy zabawkę. Była to więc zamazana linia i czasami oczywiście pojawiało się napięcie. Na przykład powiedzielibyśmy, że w tym odcinku chcemy mieć Battle Bones. Ponieważ chcieliśmy sprzedać więcej Kości Bitewnych! A oni powiedzieliby: „Nie, to nie ma sensu z punktu widzenia historii”. Więc musieliśmy trochę nauczyć się nawzajem swoich interesów. Dzięki temu mogliśmy zrozumieć, dlaczego coś miało lub nie miało sensu. Było to wspaniałe doświadczenie edukacyjne, ponieważ nie było na to instrukcji. Po prostu zastanawialiśmy się nad tym wszystkim.

Tom Kalinske: Pismo było strasznie ważne. Tworzenie historii było bardzo, bardzo ważne. Ponieważ bez tego nie miałbyś tego świata. Nie miałeś takiego środowiska, w którym chłopcy mogliby się bawić.

Tim Kilpin: Dlatego każdego dnia prowadziliśmy ten dialog z Filmation. Prowadzilibyśmy też własne debaty wewnętrzne. Ponieważ nasza rozrywka powiedziałaby nam: „Nie można po prostu przekształcić tego w paradę postaci, próbując przeciągnąć je do kolejki zabawek”.

John Weeks: Musiał to być swój własny organiczny wszechświat.

Tim Kilpin: Bo inaczej dzieci by to przejrzały. Musieliśmy więc nauczyć się z punktu widzenia marketingu zabawek, co oznacza budowanie marki z historią. Ponieważ celem długoterminowym - dla każdego - było zawsze zbudowanie czegoś, co może trwać. Nie chcieliśmy tworzyć rzeczy na rok lub dwa lata. Jak większość zabawek w tej branży. Nie strzelajmy sobie tutaj w stopę. Spróbujmy go tak zbudować, żeby miał szansę żyć przez wiele lat. Zbudujmy razem coś, co naprawdę ma szansę przetrwać. Teraz niekoniecznie odnosiliśmy sukcesy na tym froncie…

Kontynuuj czytanie Masters Of The Universe Oral History >>